Fredro wyszczerbiony
Foltest z Calanthe w jednym stali domu:
Foltest na górze, Calanthe na dole.
Foltest spokojny, nie wadził nikomu,
Calanthe dzikie czyniła swawole.
Ogromne uczty w maleńkim pokoju,
To Jeż, to wiedźmin między stoły, stołki,
A jej córeczka pysk darła do znoju,
Aż każdy mebel wywracał koziołki.
Znosił to Foltest, nareszcie nie może.
Idzie do Cintry i prosi w pokorze:
"Zmiłuj się, pani, wyrzuć choć wiedźmina,
bo mi na górze tynk pękać zaczyna!"
Calanthe na to: "Wolnoć Janku w swoim zamku!"
Cóż było robić - Foltest ani pisnął,
Lecz wnet mu pomysł pod koroną błysnął.
Nazajutrz rano, gdy po hucznej bibie
Calanthe z dworem chrapie przeraźliwie,
Coś jej za oknem paskudnego miga.
Zwlekła się z łoża, patrzy, a tam strzyga!
Łapie za topór i pędzi na górę.
Stuk-puk! Zamknięto. Wyrąbała dziurę,
Patrzy... A strzyga z wiedźminem (łajdaki)
Bawią się lalką jak dwa przedszkolaki!
"Foltest, czyś zdurniał?!" "Nie, ani troszeczkę.
Zobacz, sąsiadko, ja też mam córeczkę...
A tak poza tym... Wolnoć Janku w swoim zamku!"
Z bajeczki owej morał ten wypada:
pyskaty bachor - zmora dla sąsiada!