Wiedźmińskie igrzysko
Za górami,za lasami gdzieś nad miastem słońce zgasło.
W ciepły wieczór zamek tonie w gęstniejącym szybko mroku;
Z morskiej toni, sapiąc głośno w ciemny przestwór coś wylazło,
Bojąc się straszliwie wiedźmińskiego Geralta wzroku.
Mrucząc strząsa lepką wilgoć, rozglądając sie wokoło,
Gdy pochwyci cię w pazury- Oj!nie będzie ci wesoło.
W poświacie księżycowej jasna klinga w dłoni błyska,
"Zaraz Geralt coś z tym zrobi"- domyślają sie ludziska.
Geralt cicho się podkrada, zrazu, w opętańczym szale
Rzuca przed się, siecze rani,lecz sam ran nie doznaje wcale.
Unik, obrót.
Sztych i zwód.
Wyskok-cięcie,
Zwrot, parada.
Unik-cięcie.
- Oto rada.
Na zamkowych blankach i w krużgankach ludzi zbiegowisko.
Owa gawiedź, patrząc z góry wiwatując klaszcze w dłonie,
Nim spostrzeże i prześledzi to wiedźmińskie widowisko,
Minie dobrych kilka sekund,po maszkary krwawym zgonie.
Nim zdołały drasnąć wiedźmina ostre gada pazury,
Rozpłatany potwór pada- rażony sihilem z góry.
W poświacie księżycowej krwawa klinga w dłoni błyska.
"Wiwat!Wiw-wat wiedźmin!Wiwat Geralt" - skandują ludziska.
Geralt nisko się odkłania, potem idzie gdzie gospoda,
Tam umówił się z Yennefer i tam czeka go NAGRODA.