Prawdziwa historia Brenny
Dwa lata po wybuchu Drugiej Wojny Północnej sytuacja militarna Cesarstwa znacznie się pogorszyła. Po znaczących sukcesach pierwszego roku - zdobyciu Lyrii i większości Aedirn, Sodden i Brugge, zhołdowaniu Verden i Dol Blathanna oraz bezpośrednim zagrożeniu Temerii - wydawało się, że ostateczne zwycięstwo nad Czterema Królestwami będzie tylko kwestią czasu. Niestety, stało się inaczej.
RELACJA PUŁKOWNIKA GAWAINA SILVESTRE,
ZASTĘPCY DOWÓDCY VII BRYGADY DAERLAŃSKIEJ
Z PRZEBIEGU BITWY POD BRENNĄ.
ZE ZBIORÓW BIBLIOTEKI CESARSKIEJ AKADEMII WOJSKOWEJ W LOC GRIM
NUMER W KATALOGU: 234-1064-6
(DZIAŁ: WOJNA Z NORDLINGAMI I POKÓJ CINTRYJSKI)
Dwa lata po wybuchu Drugiej Wojny Północnej sytuacja militarna Cesarstwa znacznie się pogorszyła. Po znaczących sukcesach pierwszego roku - zdobyciu Lyrii i większości Aedirn, Sodden i Brugge, zhołdowaniu Verden i Dol Blathanna oraz bezpośrednim zagrożeniu Temerii - wydawało się, że ostateczne zwycięstwo nad Czterema Królestwami będzie tylko kwestią czasu. Niestety, stało się inaczej. Piraci z Wysp Skellige dowodzeni przez niesławnego Dzika Morza, Cracha an Craite, w niczym nie powstrzymywani dokonywali regularnych najazdów na wybrzeże Cintry i ujście Jarugi przeszkadzając w przygotowaniu decydującego uderzenia na Temerię przez Kerack i Cidaris. W Zarzeczu i Angren nilfgaardzkiej administracji szybko dała się we znaki prowadzona na dużą skalę partyzantka z królową Lyrii Meve na czele. Ciągle broniły się twierdze Mayena i Maribor, uniemożliwiając pełne podporządkowanie zajętych terenów. Ponadto cesarski wywiad wszedł w posiadanie informacji, że Temeria i Redania, z pozoru skazane na pożarcie, otrzymały za sprawą udanych pertraktacji regenta Redanii, Sigismunda Dijkstry, pokaźny zastrzyk finansowy od oficjalnie neutralnego Królestwa Koviru, co znacząco wzmocniło armię Nordlingów i pozwoliło jej na utrzymanie linii frontu. Nic więc dziwnego, że cesarz Emhyr var Emreis zdecydował się przyspieszyć rozstrzygającą ofensywę na Temerię. Główne uderzenie miało pójść przez już zajęte Sodden na północ-północny zachód do linii Novigrad - Wyzima - Ellander. W celu zabezpieczenia wschodniej flanki i uniemożliwienia połączenia wojsk Temerii z kontyngentem wysłanym z Kaedwen drugi silny atak miał na celu Dolinę Pontaru. Duża grupa wojska otrzymała również zadanie przejścia brzegiem morza przez Cidaris w kierunku na Novigrad i Gors Velen i razem z armią z Sodden wzięcia stolicy Temerii, Wyzimy, w kleszcze. Zarówno ofensywa na Kaedwen, jak i na wybrzeże morskie, stanowiły jednak dla cesarza i jego doradców wojskowych cele drugoplanowe wobec uderzenia z Sodden. Dowódcą grupy armii Środek mającej przeprowadzić tę akcję został feldmarszałek Menno Coehoorn, zdobywca i namiestnik Cintry, odpowiedzialny za zwycięstwa w Lyrii i Aedirn, jeden z najwybitniejszych oficerów Cesarstwa w historii. Jako zastępca dowódcy VII Brygady Daerlańskiej IV Armii Konnej, Elana Trahe, dostałem się pod jego rozkazy.
Po koncentracji wojska we wschodniej Cintrze feldmarszałek Coehoorn ruszył szybkim marszem na północ w kierunku Sodden. Po niecałych dwóch tygodniach grupa armii bez żadnych incydentów przekroczyła Jarugę i wkroczyła do Zarzecza. Zgodnie z początkowymi planami mieliśmy nie zatrzymując się ruszyć na północny zachód i wedrzeć się na terytorium Temerii, jednak sytuacja na froncie zmusiła Coehoorna do zmiany zamierzeń. Po pierwsze, dowodzący grupą specjalną Verden mającą zaatakować Cidaris diuk Joachim de Wett okazał się, eufemistycznie mówiąc, bardzo nieudolnym dowódcą. Zamiast skoncentrowania swoich sił w Verden w celu podjęcia ofensywy diuk niepotrzebnie je rozpraszał, tracąc cenny czas i siły na zwalczanie partyzantki i pacyfikację lokalnej ludności. Nordlingowie korzystając z sytuacji sami przeprowadzili atak z terenu Cidaris, co w połączeniu z wyprawami piratów faktycznie kontrolujących wybrzeże postawiło grupę Verden w obliczu całkowitej klęski. Z kolei operujący w Dolinie Pontaru Ardal aep Dahy, mimo że robił co mógł, miał zbyt mało żołnierzy by zapobiec wysłaniu przez Kaedwen znacznej liczby wojska na pomoc Temerii. Aby jeszcze bardziej uwidocznić trudną sytuację, w jakiej znalazły się nasze siły, dodam, że naczelne dowództwo połączonych armii Czterech Królestw planowało ofensywę mającą na celu przerwanie pierścienia okrążenia wokół Mayeny i Mariboru. Groziłoby to uchwyceniem przez Nordlingów wszystkich ziem na północ od Jarugi i odcięciem naszych wojsk w Kaedwen, niwecząc tym samym efekty całego roku wojny. Marszałek Coehoorn szybko zmienił więc plany. Po dotarciu pod oblężoną Mayenę około pięciu dni od przekroczenia Jarugi zostawił tam część wojsk (głównie dywizje piechoty), natomiast z resztą - około 60-65% stanu początkowego - skierował się szybkim marszem na północ chcąc przeciąć drogę Nordlingom i zmusić ich do przyjęcia bitwy na niesprzyjającym dla nich terenie. Pomimo znacznego uszczuplenia stanu osobowego armii w małym tylko stopniu zmniejszyło to wartość bojową pozostałych wojsk. Większość oddziałów, które marszałek Coehoorn miał do dyspozycji, składała się bowiem z jednostek wyborowych, dobrze wyszkolonych i wyposażonych, z niemałym doświadczeniem wojskowym. Ponadto dużą ich część stanowiła słynna ciężka nilfgaardzka konnica - prawdziwy as atutowy Cesarstwa. Na wojsko idące z marszałkiem składały się: cała III Armia pod dowództwem generała lejtnanta Rhetza de Mellis-Stoke oraz dywizje kawaleryjskie IV Armii Konnej, którymi dowodził generał lejtnant Markus Braibant. W skład III Armii wchodziły dywizje: Alba (dowódca Tibor Eggebracht), Deithwen (Liam aep Muir Moss) oraz elitarna Ard Feainn (Ramon Tyrconnel). Natomiast IV Armię Konną stanowiły dywizje: Venendal (Arkhan var Carn Muir), Magne (Ektor Raeder) oraz Frundaberg (Peras Dagge aep Gloth), a także II Brygada Vicovarska (Cahir de Vens), wyżej już wspomniana VII Brygada Daerlańska (Elan Trahe), brygada Nauzicaa (Kees van Lo) i elfia brygada Vrihedd (Isengrim Faoiltiarna). Całość liczyła 46 tysięcy żołnierzy z dalszymi 30 tysiącami oblegającymi Mayenę. Nawet rozdzielona, Grupa Armii Środek przedstawiała się imponująco. Godne przypomnienia jest, że marszałek Coehoorn podbił Lyrię i Aedirn dysponując niemal o połowę mniejszymi siłami.
Do decydującego starcia z wojskami Nordlingów doszło cztery dni marszu spod Mayeny nad rzeką Chotlą, w pobliżu spalonej wsi Brenna, od której bitwa wzięła nazwę. Trzeba przyznać, że Cztery Królestwa zgromadziły całkiem okazałą jak na ich możliwości armię, liczącą prawie 40 tysięcy ludzi. Trzon zgrupowania Nordlingów stanowiła zgromadzona koło niewielkiego wzgórza piechota temerska i redańska w liczbie 12 tysięcy infanterzystów, ochraniana dodatkowo przez dziesięć chorągwi jazdy. Dowództwo nad tą częścią armii i nad całością wojsk Północy sprawował osobiście król Temerii Foltest ze swoim konetablem Natalisem. W drugiej linii znajdowały się jednostki rezerwowe - trzy tysiące wyzimskiej i mariborskiej piechoty pod komendą wojewody Bronibora. Na lewym skrzydle wojsk Północy stał królewski korpus redański w liczbie ośmiu tysięcy piechoty i jazdy, któremu przewodził hrabia Kobus de Ruyter. Prawe zaś skrzydło tworzyły: Huf Ochotniczy krasnoludów z Mahakamu, osiem chorągwi lekkiej jazdy bruggeńskiej i legendarna Wolna Kompania kondotierów z Koviru. Komendę nad tą częścią zgrupowania mieli krasnolud Barclay Els oraz kondotier Adam Pangratt. Dodatkowo, w pewnej odległości od reszty wojsk, ukryte za wzgórzami na północy stacjonowały jednostki odwodowe - jazda Redanii, Aedirn i Kaedwen w liczbie co najmniej dziesięciu tysięcy pod dowództwem generała Blenheima Blenckerta. Niejasne jest, czy w bitwie udział brali legendarni wojownicy Północy - vedymini, zwani przez Nordlingów wiedźminami. Co prawda istnieją relacje z pola walki mówiące o tajemniczych żołnierzach armii Czterech Królestw, walczących w sposób wykraczający poza możliwości zwykłego śmiertelnika i niemal niepokonanych, nie jest jednak pewne, czy był to specjalny oddział vedyminów, czy po prostu kilku doskonale wyszkolonych kondotierów. Wypada natomiast podkreślić fakt, że w starciu tym, w odróżnieniu od Pierwszej Wojny Północnej i bitwy na Wzgórzu Sodden, po żadnej ze stron nie walczyli czarodzieje. W przypadku Grupy Armii Środek wytłumaczenie jest proste - cesarz Emhyr odczuwał silną niechęć do magii, podobno związaną z nieprzyjemnymi przeżyciami z lat młodości, a na udział czarodziei w poprzedniej wojnie zgodził się dopiero na wieść o zaprzęgnięciu osób obdarzonych magiczną mocą do służby przez armię Nordlingów. Z kolei po stronie Północy o nieobecności użytkowników magii zadecydowały znacznie bardziej subtelne okoliczności związane z puczem na wyspie Thanedd i jego następstwami, które najrozsądniej jest przemilczeć.
Wojska obu stron przybyły na pole bitwy już wczesnym ranem. Mimo ponagleń dowódców poszczególnych dywizji, marszałek Coehoorn zdecydował się nie rozpoczynać natarcia do czasu otrzymania wyników rozpoznania terenu. Jak się później okazało, zwiad przeprowadzony przez lejtnanta Lamarra Flauta został przeprowadzony niedokładnie i nie wykrył odwodu generała Blenckerta, co miało później decydujące znaczenie na przebieg bitwy. Na razie jednak marszałek, nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa, wysłał jako pierwszą do boju dywizję Alba, kierując ją na środek zgrupowania Nordlingów, a zaraz po niej Magne i Venendal na lewe skrzydło. Był to klasyczny dla tej wojny i dla taktyki marszałka Coehoorna manewr uderzeniowy, które wiele razy przynosił mu sukces - zmasowane natarcie ciężkiej konnicy na piechotę wroga, obliczone na przełamanie szyku i wprowadzenie ogólnego zamętu w nieprzyjacielskich szeregach. Tym razem jednak tak się nie stało. Kawaleria cesarska zadała co prawda ciężkie straty temersko-redańskiej piechocie, jednak nie udało przebić się jej na tyły wroga. W centrum i na lewym skrzydle rozgorzał zacięty i bardzo krwawy bój, w którym żadna ze stron nie mogła zdobyć przewagi. Marszałek Coehoorn był jednak przygotowany na taką ewentualność. Widząc, że większość najlepszych jednostek Nordlingów jest związana odpieraniem ataków Alby i innych dywizji, skierował wyborowe oddziały Ard Feainn i Deithwen w najsłabsze miejsce frontu - styk środka i lewego skrzydła, pilnowany przez lekką jazdę bruggeńską. Bruggeńczycy byli co najmniej o klasę gorsi od cesarskich dywizji i większość ich chorągwi została w krótkim czasie rozbita. Na drodze natarcia stanęła co prawda Wolna Kompania, która stawiła silny opór, ale nilfgaardzkie oddziały były blisko przełamania szyku i odcięcia zajmującego prawą flankę Ochotniczego Hufu. Widząc, że to skrzydło jest już stracone, konetabl Natalis wydał krasnoludom rozkaz wycofania się z zajmowanych pozycji i przebicia się nad Chotlę, by tam wesprzeć królewską piechotę. Ochotniczy Huf wykonał polecenie ku zdumieniu wszystkich, nawet marszałka Coehoorna. Dysponujące doskonałymi warunkami fizycznymi, wytrzymałe i dobrze uzbrojone, a przede wszystkim kochające się bić krasnoludy, wspomagane przez Wolną Kompanię zdołały się przebić nad przesmyk między Chotlą a niewielkim stawem, spychając Ard Feainn z drogi. Szyk Nordlingów został utrzymany, ale ich pozycja stawała się stopniowo coraz gorsza. Skierowana z lewego skrzydła z odsieczą chorągiew doriańska została wycięta w pień przez świeżo wprowadzoną do boju II Brygadę Vicovarską. Chcąc wykorzystać dogodną sytuację, marszałek Coehoorn pchnął na styk linii elfy z brygady Vrihedd. Pod zmasowanym naporem szyk wojsk Północy między oddziałami temerskimi a redańskimi został rozbity. Vrihedd z flanki dostała się na tyły Nordlingów, niszcząc szpitale polowe i wozy z zaopatrzeniem. Lewe skrzydło przeciwnika odpierało jeszcze ataki wojsk Cesarstwa, ale nie było w stanie pomóc reszcie. Do szturmu przyłączyła się Alba, która po ciężkiej walce odepchnęła piechotę redańską i oczyściła sobie wolną drogę w kierunku wrogiego dowództwa. Wolna Kompania i krasnoludy powoli ustępowały pola. Nad Nordlingami zawisła zagłada.
Ale właśnie wtedy na wojskach Cesarstwa zemścił się źle przeprowadzony zwiad. Do boju ruszył wypoczęty i dysponujący pełnym zapasem sił odwód Blenckerta. Operujące na lewym skrzydle dywizje Magne i Venendal były gotowe do zagrodzenia mu drogi, ale przeszkodził im w tym samobójczy niemal atak tretogorskiej piechoty. Oddział Blenckerta rozbił Magne i Venendal na pół, a następnie wyszedł na wolne pole, zamykając Albę w okrążeniu. Brygada Vrihedd była zmuszona wycofać się z pozycji na tyłach Nordlingów, aby wspomagać resztę wojsk, ale sama została przyparta do Chotli przez redańską piechotę wyborową. Z jednostek operujących na prawym skrzydle względny ład utrzymała tylko Ard Feainn. Deithwen została wzięta w kleszcze przez krasnoludy i kondotierów z jednej, a wojska temerskie z drugiej strony. Brygada Vicovarska z kolei zaplątała się w walki z konnicą redańską. W mgnieniu oka szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść Nordlingów. Pomimo tego sytuacja wojsk cesarskich nadal była dobra. Na lewym skrzydle Magne i Venendal zdążyły szybko odbudować szyk i utrzymały zajęte pozycje. Siły Ochotniczego Hufu i Wolnej Kompanii na prawym skrzydle były zaś równoważone przez dywizję Ard Feainn. W tej sytuacji marszałek Coehoorn postanowił rzucić do boju pozostające dotychczas w rezerwie brygady Daerlańską i Nauzicaa, samemu obejmując dowodzenie nad zagonem. Celem ataku było ponowne przerwanie utrzymywanego z największym trudem po wypadzie elfów szyku i doprowadzenie do ostatecznego rozdzielenia poszczególnych oddziałów wroga. Niestety, łatający w tym miejscu szyk rezerwowy oddział piechoty wojewody Bronibora odparł uderzenie, ponosząc co prawda ogromne straty, ale w tym momencie była to marna pociecha. Gdy marszałek Coehoorn starał się przebić przez wyzimskich infanterzystów, na innych odcinkach frontu sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Na lewym skrzydle Magne i Venendal nie zdołały na dłuższą metę utrzymać szyku i zostały podzielone na większą liczbę niewielkich grupek, starających się wyrwać z okrążenia. Na skrzydle prawym Ard Feainn po zaciekłej walce została w końcu okrążona i rozbita przez Huf Ochotniczy i kondotierów, wspieranych dodatkowo przez część odwodu Blenckerta. Po Deithwen, Albie i Vicovarskiej pozostało tylko wspomnienie. Nordlingowie przeszli na całym froncie do kontrnatarcia. Grupa Armii Środek zamieniła się w odizolowane oddzialiki walczące o przetrwanie. Nie biorąca do tej pory udziału w bitwie brygada Frundaberg, mogąca stać się ostatnią deską ratunku dla wojsk Cesarstwa, nie otrzymawszy żadnych rozkazów miotała się na wszystkie strony niczego nie osiągając, a tracąc żołnierzy w zastraszającym tempie. Zagonowi marszałka Coehoorna udało się co prawda przebić przez wyzimską piechotę, ale natychmiast znalazł się w kotle mając od południa redańską kawalerię, od wschodu temerskich infanterzystów, od zachodu kondotierów i krasnoludy, a od północy bagno. Niewielkie grupki kawalerii próbowały przebić się na wolną przestrzeń, ale jedynie kilku udało się ujść z pogromu. Ostatnie broniące się zgrupowania wojsk nilfgaardzkich zostały rozbite po niespełna trzydziestu minutach.
Klęska Grupy Armii Środek była całkowita. Według szacunków Nordlingów, niewątpliwie nieco przesadzonych, acz dobrze oddających skalę porażki, zginęło, przepadło bez wieści lub dostało się do niewoli 44 tysiące żołnierzy i oficerów Cesarstwa - ponad 95% biorących udział w bitwie! Polegli niemal wszyscy dowódcy armii i dywizji: Braibant, de Mellis-Stoke, van Lo, Tyrconnel, Eggebracht i inni, jak również pechowy oficer zwiadu Flaut. Dowódca brygady Vrihedd, Isengrim Faoiltiarna, na mocy pokoju cintryjskiego został wydany Nordlingom, uciekł jednak z ich niewoli w Dillingen i wszelki słuch po nim zaginął. Podobnie nie można być całkowicie pewnym losów samego marszałka Coehoorna. Niemal pewną hipotezą wydaje się to, że zdobywca Lyrii i Aedirn zginął usiłując wydostać się z okrążenia, jednak nie znaleziono jego ciała. Co zaś się tyczy osoby niżej podpisanego, czuję się w tym miejscu zobowiązany złożyć wyrazy dozgonnej wdzięczności i szacunku XII Korpusowi VII Brygady Daerlańskiej pod dowództwem młodszego lejtnanta Fritza Bouversterna, którego straceńcza szarża na temerską piechotę pozwoliła na wyrwanie się z okrążenia znacznej części wyższych oficerów tejże brygady.
Można się spierać, co było przyczyną klęski Cesarstwa pod Brenną: czy rozdzielenie wojska pod Mayeną, czy nieszczęsny zwiad, czy też jeden jedyny błąd marszałka Coehoorna, który zdecydował się osobiście ruszyć do boju, tracąc przez to kontrolę nad całością pola bitwy. Na pewno jednak starcie to było punktem zwrotnym w wojnie. Armia Nordlingów, nie marnując czasu, w błyskawicznym tempie ruszyła na południe. Dwie dywizje III Armii ruszające spod Mayeny ze spóźnioną odsieczą zostały rozbite przez zagon jazdy Pangratta. Reszta Grupy Armii Środek na wieść o zbliżających się pogromcach marszałka Coehoorna w popłochu uciekła za Jarugę, porzucając tabor i machiny oblężnicze. Nie lepiej sytuacja wyglądała na innych odcinkach frontu. Grupa specjalna Verden, od dawna sama stojąca na krawędzi zagłady, na wieść o pogromie pod Brenną wycofała się do Cintry, zostawiając tylko załogi w osławionych twierdzach verdeńskich. Natomiast na froncie wschodnim grupa diuka aep Dahy została zmuszona do wycofania się z Doliny Pontaru pod Aldersberg, gdzie, korzystając z zamieszania po tajemniczej śmierci diuka, połączone wojska Aedirn i Kaedwen zadały jej ciężką porażkę. Plany wielkiej ofensywy na Północ legły w gruzach. Dopiero korzystając w trybie awaryjnym z wojsk ściągniętych ze wschodnich rubieży Cesarstwa udało się zahamować ofensywę Nordlingów i utrzymać linię frontu na Jarudze. Na szczęście królestwa Północy były nawet bardziej wyczerpane wojną niż Cesarstwo i niecałe dwa miesiące po Brennie w Cintrze rozpoczęły się rozmowy w sprawie traktatu pokojowego. Na mocy tych pertraktacji Nilfgaard utracił wszystkie zdobycze okresu wojny i musiał zgodzić się na opuszczenie zajętych ziem przez osadników oraz wydanie żołnierzy i oficerów oskarżanych przez Nordlingów o zbrodnie wojenne, w tym niemal całej brygady Vrihedd. Cintra po długich i zaciekłych sporach została formalnie uznana za niezależne królestwo, ale poprzez małżeństwo księżniczki Cirilli z cesarzem Emhyrem jej więź z Nilfgaardem została utrzymana. Ponadto Cesarstwo zobowiązało się wypłacić wysokie reparacje.
Postanowienia pokoju cintryjskiego zostały zarówno przez szarych obywateli, jak i wysokich urzędników i dowódców przyjęte z niepokojem. Nic dziwnego - pod względem czysto wojskowym była to największa klęska Nilfgaardu w całej jego pisanej historii. Nie przekreśliło to jednak planów podporządkowania sobie Północy. Zmieniły się tylko środki - miejsce ekspansji militarnej zajęły ekonomiczna i kulturalna, które na dłuższą metę okazały się znacznie bardziej efektywne.